Przez to, że czuję totalną tęsknotę za domem...``domem``, zainspirowało mnie to do napisania tej notki.
Przede wszystkim zacznijmy od tego, że ani w Polsce, ani w Norwegii nie czuję się jak w domu i to nie są miejsca, gdzie chciałabym spędzić reszty życia. Norwegia daje mi dużo możliwości rozwoju i samorealizacji, to piękne miejsce o wyjątkowym klimacie, jednak nie czuję się tu w 100% komfortowo i właśnie - nie czuję tego, że to mój dom, do którego absolutnie zawsze chcę wracać.
W Polsce nie pasuje mi więcej rzeczy, między innymi dlatego powstała we mnie decyzja o przeprowadzce za granicę. Mimo, że Polska ma więcej dla mnie negatywów niż Norwegia, to jest jedna rzecz przez którą Polska ZAWSZE będzie przewyższała Norwegię.
Słyszałeś kiedyś o powiedzeniu ``Twój dom jest tam, gdzie twoje serce``?
Kawał mojego serca został w Polsce. Przy moich przyjaciołach, rodzinie i moich zwierzętach, najbardziej chodzi mi o mojego kotka, Filipa. Kawał mojego serca został w mojej ukochanej Warszawie, kocham to miasto i uwielbiam je całym sercem. Byłam w wielu ładniejszych, droższych, odległych miejscach niż Warszawa, ale ten klimat, który w niej panuje i emocje jakie mi towarzyszą, to coś niezwykłego. Nie umiem nawet opisać słowami jak dobrze się tam czuję i jak ciężko mi się nieraz rozstawać z tym miejscem, ludźmi, klimatem, jedzeniem.
Mówiąc ``tęsknię za Polską``nie chodzi mi o Polskę jako kraj, chodzi o moich bliskich, to oni są moją Polską.
Totalny homesick...
Nie rozumiem trochę dlaczego, ale zawsze, kiedy nie jestem przez dłuższy okres w Polsce (np od wakacji do marca) to mam od razu gorszy humor, nic mi się nie chcę i mam dość wszystkiego, co jest związane z Oslo. Wystarczą mi dosłownie kilka dni w Polsce żeby wszystkie chęci mi wróciły. To chyba po prostu tęsknota. Mimo, że w Oslo moje życie jest lepsze, ciekawsze etc, to brakuje mi takich spokojnych chwil w ogrodzie moich dziadków, leżenia z moim kotem pod wiśnią czy chodzenia na super imprezy w Warszawie z moją siostrą i znajomymi.
Czasami jak tęsknota bierze górę, to wszystko mi nie pasuje. Nawet nie mam ochoty jeść, bo mam ochotę na coś z polski, mam dość języka norweskiego, bo dawno nie słyszałam dookoła siebie mojego rodzimego języka, mam dość systemu, zasad i ludzi. Myślę, że to też kwestia kultury w jakiej się wychowałam i mimo, że nie lubię Polaków pod wieloma względami, to czasem miło być wśród ludzi, którzy po prostu wychowywali się w takim samym świecie, systemie, na takich samych zasad. Nie czujesz się w jakimkolwiek stopniu niechciany czy mniej akceptowany, trochę jak bezdomny, którego serce jest rozdarte na dwa części, tylko wiesz, że jesteś u siebie. Możesz przeczytać polską książkę, posłuchać klasycznej, pięknej muzyki nie musząc się martwić, że ktoś jej nie zrozumie i nie doceni jej piękna, nie zrozumie twoich uczuć. Wszystko jest po prostu trochę prostsze, mniej skomplikowane i nie musisz się martwić tak wieloma rzeczami.
Fakt faktem, że ja w Polsce nie mam ``życia``, jeśli mogę się tak wyrazić. Nie mam tam swoich większych spraw, obowiązków czy problemów. To wszystko zostaje w Norwegii, w Oslo. Lecąc do Polski raczej się relaksuje, spędzam czas z ludźmi za którymi tęskniłam, wykorzystuje pieniądze na swoje zachcianki i nie martwię się tym, że następnego dnia muszę iść gdzieś coś załatwić, czy cokolwiek innego. Totalny luz. To jest miejsce, które jest wolne od większych zmartwień. No chyba, że dużym zmartwieniem jest to czy z x miejsca do x miejsca jeździ nocny autobus, czy że nie ma mojej ulubionej czekolady w sklepie, albo mój kot poszedł gdzieś do ogrodu i zaszył się gdzieś, kiedy akurat przyjechałam.
W lutym będę w Polsce i odliczam każdą chwilę do tego momentu. Lecę na bardzo wyjątkową okazję jaką są osiemnaste urodziny mojej przyjaciółki. Ani Polska, ani Norwegia, to nie jest moje miejsce na świecie i raczej nie chciałabym żyć na stałe ani tam, ani tu, jednak najbardziej związana będę z miejscem, gdzie jest najwięcej moich bliskich. W tym przypadku to Polska, zostawiłam tam zbyt ważnych ludzi dla mnie żebym nie skakała pod sufit ze szczęścia na myśl, że mogę ich zobaczyć. Czasami myśl, że mieszkasz od kogoś ponad 2000km może naprawdę zdołować.
Zostawiam trochę wspomnień z Polski i ukochaną piosenkę, która przypomina o moim mieście.
See you soon!
Mam, tak samo jak ty,
miasto moje, a w nim
najpiękniejszy mój świat,
najpiękniejsze dni,
zostawiłem tam kolorowe sny.
Kiedyś zatrzymam czas
i na skrzydłach jak ptak
będę leciał co sił
tam, gdzie moje sny
i warszawskie kolorowe dni.
miasto moje, a w nim
najpiękniejszy mój świat,
najpiękniejsze dni,
zostawiłem tam kolorowe sny.
Kiedyś zatrzymam czas
i na skrzydłach jak ptak
będę leciał co sił
tam, gdzie moje sny
i warszawskie kolorowe dni.
Gdybyś ujrzeć chciał
nadwiślański świt,
już dziś wyruszaj ze mną tam.
Zobaczysz, jak
przywita pięknie nas
warszawski dzień.
nadwiślański świt,
już dziś wyruszaj ze mną tam.
Zobaczysz, jak
przywita pięknie nas
warszawski dzień.
Miły post. Taki od serca. Oby Luty dla Ciebie był jak najszybciej. c:
OdpowiedzUsuń