piątek, 16 grudnia 2016

I was waiting for this moment 3 years...

O tym fakcie jeszcze chyba nie wspominałam tutaj na blogu. Część z Was pewnie wie, że jestem totalną miłośniczką kotów, uwielbiam je całym sercem i nie istnieje dla mnie bardziej perfekcyjna istota niż kot. Sama jestem często porównywana do kota. Mój wygląd, charakter i styl bycia jest taki ``koci``, wystarczy mnie poznać i każdy mówi, że mam coś z koteła. Dla mnie to oczywiście świetny komplement, czuję pokrewieństwo dusz z kotami i z ich dość tajemniczym charakterem. Kot nie ufa każdemu, kot idzie własną drogą i nie przymila się na całe życie za troszkę jedzenia. Koty to indywidualiści, wybierają sobie nielicznych. Cudowne istoty, do tego piękne, pełne gracy, sprytu... Perfekcja.

Zanim przeprowadziłam się do Norwegii miałam wiele lat kota, wabi się Filip. Mieszkał z nami przez wiele pięknych lat, Filip stał się moim ukochanym mężczyzną i przyjacielem. Niestety, po przeprowadzce został w Polsce, mieszka razem z moimi dziadkami. Uznaliśmy, że ma już swoje lata i przeprowadzka, nowe miejsce będzie dla niego bardzo stresujące i lepiej będzie jak zostanie w miejscu, które zna i z ludźmi, których zna. I tak oto po przeprowadzce musiałam odzwyczaić się od spania z kotem codziennie, od przytulania go i spędzania z nim czasu, dbania o niego...
Podczas pobytów w Polsce non stop spędzałam czas z Filipem, tęsknota robiła swoje. Bardzo chciałam mieć kota także w Oslo, ale było wiele przeciwskazań. Jednak...

Od ponad miesiąca mieszka z nami Marcel! Po 3,5 roku doczekałam się i kupiliśmy kotka. To była ciężka walka, koty z norweskich stron znikały dosłownie 10 minut po wystawieniu ogłoszenia, nie ważne czy kot był oddawany, sprzedawany za symboliczną cenę czy grube tysiące - znikały w mgnieniu oka. Dwa tygodnie ciągle przeglądałam strony, ogłoszenia, oferty, wisiałam na telefonie, sprawdzałam każde powiadomienie. I za każdym razem okazywało się, że kotek oddany.
Pewnej soboty mama mnie obudziła słowami, że 10 minut temu zostało wystawione ogłoszenie, że niedaleko nas sprzedają za symboliczną cenę koty, jeden z nich to długowłosy, szary chłopczyk. Od razu nam odpisali i powiedzieli, że za godzinę możemy pojechać po kotka. Nie było żadnych zdjęć, więc tak naprawdę jechaliśmy w ciemno, w ogólnie nie wiedząc jak żaden kociak wygląda. Wchodząc do mieszkania przed naszymi oczami ujawniła się gromadka pociesznych maluchów, które się bawiły. Wszystkie były szare, puszyste i wyglądały jak niedźwiadki. Oglądanie malców przerwał nam właśnie Marcel, nasz obecny kot. Zaczął wariować, bawić się. To była chyba miłość od pierwszego wejrzenia, bo od razu zdecydowaliśmy, że tego bierzemy i koniec kropka. Marcel był jednym chłopczykiem, a my chcieliśmy chłopca, więc idealnie się trafiło.
Przez pierwsze trzy dni Marcelek się bał, tęsknił za rodzeństwem, niewiele pił i jadł. Po trzezch dniach - jakby ktoś nam kota podmienił. Zero strachu i w 100% zaklimatyzowany.

Aktualnie jest z nami ponad miesiąc, Marcelek to jeszcze mały kociak, bo ma ponad 4 miesiące. Jest najukochańszym stworzeniem na świecie, nawet nie umiem opisać słowami ile szczęścia wniósł do naszego domu. Zyskałam cudownego przyjaciela, który non stop spędza ze mną czas, towarzyszy mi przy każdej czynności (taa, przy tym kocie to zero prywatności), śpi ze mną i czuwa nad moim snem, towarzyszy w bezsennych nocach, odprowadza do drzwi, bardzo się smuci, kiedy wychodzę z domu i ogromnie się cieszy, kiedy do niego wracam. Wtedy nie odstępuje mnie na krok, przytula się, mizia i trzeba mu poświęcić dużo uwagi. To totalnie rodzinne stworzonko, zawsze musi być z ludźmi. Jest bardzo aktywny, kocha swój drapak i piłeczki. Poprzedni właściciele dali mu na imię Messi, jak ten piłkarz. I wcale się nie dziwie! Ten kot naprawdę umie grać w piłkę, nigdy nie widziałam kota, który dosłownie grałby w piłkę, odbijał ją, turlał, podawał do innych. Do tego nauczył się aportować i przynosić ją z powrotem do ręki jeśli ktoś mu tylko ją rzuca... Kochany!

Marcelek to mój mały model, moje malutkie szczęście, mój mały chłopczyk. Kocham go całym serduszkiem.



5 komentarzy:

  1. Marcelek jest prześliczny, a ty wyglądasz jak jego mamusia przez podobieństwo do kotów aww

    OdpowiedzUsuń
  2. Marcelek jest taki uroczy. Nawet nie wiesz, jak się cieszę Twoim szczęściem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę, ja marzę o kocie, gdy wyprowadzę się na studia, żeby nie pozostać bez zwierzaka, ale ...czas pokaże :) najlepszego dla kociaka i dla Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku Marcelek jest taki cudowny.Wyczekuję na snapie każdego zdjęcia czy filmiku z Marcelem. Ja sama tydzień temu przygarnęłam już drugiego kotka (co roku w zimę pod moim blokiem błąkają się bezdomne kociaki), niestety muszą być one u babci ze względów zdrowotnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz dobre serduszko! W Norwegii nie ma duzych problemow z bezdomnymi zwierzetami. Filip tez byl znajda, przyblakal sie i go przygarnelismy. Kiedys tez kotka okocila sie u nas na tarasie, urodzila 5 maluszkow. Tez sie nimi zajelismy i kazdemu znalezlismy kochajacy domek :) Koty to wielkie szczescie, a karma wraca. Uratowanie kociego zycia to najlepsza rzecz jaka mozna zrobic.

      Usuń